Pojęcie Cat café zostało wprowadzone do słownika Oxford Dictionary of English dopiero w 2015 r.
Pewnie nie wszyscy z Was słyszeli o kocich kawiarniach? O co tutaj dokładnie chodzi? Gdzie możecie odwiedzić takie miejsca? O jednym z nich postanowiłam Wam opowiedzieć w poniższym poście!

Od zawsze kochałam zwierzęta, więc każde miejsce z nimi związane przyciągało moją uwagę. Tak stało się także w czasie mojego tegorocznego wyjazdu do Wilna. W czasie coffe break’u podczas pracy w pobliskiej bibliotece odwiedziłam Cat Cafe, oryginalnie Kačiu Kavine. Prawdę mówiąc słyszałam o tym miejscu już kilka lat temu kiedy bywałam w Wilnie. Niestety wtedy kawiarenka znajdowała się na uboczu, w miejscu, które nie zachęcało do odwiedzin.


Dziś jednak jest już inaczej i ta urocza kawiarenka leży w samym centrum Wilna przy ulicy Giedimino 5. Z biblioteki mam tam, więc zaledwie kilka minut, a także Wy podczas zwiedzania starego miasta z łatwością na nią traficie!



Kawiarenka jest schludna i przestrzenna, ładnie urządzona, znajdziecie tutaj trzy sale, gdzie pałęta się 15 słodkich futrzaków, które na ludzi…nie reagują! No chyba, że macie jakaś zabawkę to wtedy chętnie się z Wami pobawią. Dokładniej chodzi mi o to, że zwierzaki nie są przerażone gośćmi kawiarni i spokojnie śpią wszędzie, NAPRAWDĘ WSZĘDZIE (np. na kartach menu czy stole). Kotki są słodkie i czasem nawet same zaczepiają ludzi. Kiedy ja chciałam usiąść przy stole to pod krzesełkiem siedział jeden z łobuzów i co… nawet się nie ruszył. Musiałam wybrać miejsce obok!



W kawiarni trzeba przestrzegać kilku reguł (mycie rąk przy wejściu, nie budzenie kotów, nie branie na ręce zwierzaków itp.). Wydaje się, że właściciele zadbali o komfort zarówno gości, jak i futrzaków.


Do zjedzenia mamy wybór kilku przystawek, sałatki, dania główne (makarony, burgery, placki ziemniaczane i oczywiście cepeliny!), ciasta, wafle, kawy, słodkie napoje, piwa czy drinki. Wszystko kosztuje po kilka euro, więc ceny nie są wygórowane, a jedzenie smaczne.


Kotów oczywiście nie można karmić własnym jedzeniem, ale na miejscu można zakupić (2 euro) trochę chrupkich przysmaków, które kotki bardzo lubią 🙂 Co wzbudziło moje zdziwienie to żeby skorzystać z usługi należy wydać minimum 5 euro! Inaczej nie zostaniecie obsłużeni.

Więcej informacji na temat kociej kawiarni w Wilnie znajdziecie na ich stronie internetowej:

Nie jest to jedyna kawiarnia tego typu. Pierwsza powstała w 1998 r. w Taipei w Tajwanie. Stała się ona atrakcją zarówno dla turystów, jak i mieszkańców. Koncepcja kawiarni rozkwitła jednak w Japonii, gdzie założono “Cat’s Time” w Osace w 2004 r. Wywołała ona sensacje, ponieważ w tym kraju z powodu przeludnienia ludzie żyją w małych mieszkaniach, w których nie zezwala się na trzymanie zwierząt. Następnie otworzono kolejną kawiarenkę, tym razem w Tokyo (2005). Później nastąpił już wysyp miejsce tego typu i od 2005 do 2010 roku otworzono 71 cat cafe w samej Japonii.

Kocie kawiarnie znajdziecie także w Polsce, np. we Wrocławiu, w Gdańsku czy Warszawie, a także w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii, na Węgrzech… i tak można by wymieniać długo. Niektóre z nich biorą pod opiekę zwierzaki ze schronisk, których nikt nie chciał adopotować, niektóre są domem tymczasowym dla kociaków, a jeśli których przypadnie Ci do serca możesz go zabrać na zawsze do domu. Mimo to niektóre organizacje sprzeciwiają się kocim kawiarnią twierdząc, że zwierzęta są wykorzystywane i przetrzymywane w dużych grupach na niewielkiej powierzchni. Zdania są wciąż podzielone.


Cat café, tak czy nie?
Jak myślicie to dobry czy zły pomysł? Czy kawiarnie tworzą dobry dom dla zwierzaków? W przypadku Kačiu Kavine w Wilnie mogę szczerze polecić to miejsce, kotki są bardzo zadbane i wyglądają na zadowolone. Zjecie tutaj także dobre jedzenie, wypijecie wyśmienitą kawę i chwilkę odpoczniecie. Ja do Wilna będę wracać jeszcze nie raz i tutejsza kocia kawiarnia będzie jednym z obowiązkowych punktów odwiedzin!
Byłem w Wilnie w 2018, a nie wyhaczyłem tego miejsca. Będąc w tym mieście warto udać się do dzielnicy artystycznej bohemy zwanej Zarzecze i przeczytać “konstytucję” tego miejsca. Znajduje się w niej wzmianka o kotach m.in. “Kot nie music kochać swego gospodarza, ale w trudnej chwili powinien mu pomóc”.
Co więcej w dzielnicy tej przez pewien czas mieszkał Witold Pilecki.
LikeLiked by 1 person
Oczywiście byłam w tej dzielnicy i także bardzo ją polecam! Pierwszy raz w Wilnie byłam chyba w 2010 roku i wtedy Zarzecze nie było jeszcze tak zagospodarowane jak teraz. Moim zdaniem, wtedy było o wiele ciekawsze, bo bardziej naturalne. Teraz to trochę działanie pod publikę niestety. Ale z pewnością warto tam zaglądnąć 🙃 a przysłowie o kocie – extra! Zwłaszcza, że mam kota 😂
LikeLike